Ołeksandr Ruban, dyrektor wykonawczy ukraińskiej platformy informatycznej firmy Ringostat, opowiedział nam swoją historię. Przeczytaj, jak rozpoczęła się wojna dla mieszkańców Kijowa i jak firmy toczą własną wojnę o przetrwanie i dochody. Ukraiński biznes nie tylko nadal działa, ale stara się także pomagać innym organizacjom i gospodarce kraju.
Około 5 rano zadzwoniła do mnie bliska przyjaciółka. Jej rodzina mieszkała w pobliżu Międzynarodowego Portu Lotniczego Boryspol. Obudzili się z powodu wybuchów ― to ukraińska obrona przeciwlotnicza zestrzeliła rosyjskie rakiety.
Wojna oczami świadka
Chwilę później wraz z żoną weszliśmy na stronę internetową z wiadomościami i od razu wszystko zrozumieliśmy. Rozpoczęła się wojna. Moja żona obudziła córkę i zaczęła urządzać w łazience miejsce, w którym moglibyśmy przeczekać bombardowanie. Zadzwoniłem do krewnych i przyjaciół.
Przez około pół godziny nie wiedzieliśmy, co robić – czy lepiej zostać w domu, czy wyjechać z Kijowa. Nikt nie wiedział, gdzie będzie bezpieczniej. Ale w końcu zdecydowaliśmy się na wyjazd. Mieliśmy spakowane „walizki alarmowe” ― z góry przygotowywaliśmy się na najgorsze, choć nie do końca wierzyliśmy, że w XXI wieku jakiś psychol może zaatakować niepodległy kraj w Europie.
Około szóstej spakowaliśmy swoje rzeczy do bagażnika i zaraz potem wyjechaliśmy z miasta na południe. Ale już wtedy na drogach były straszne korki. Po kilku godzinach okazało się, że trzeba zmienić trasę. W rezultacie postanowiliśmy udać się w okolice Kijowa do naszych bliskich przyjaciół. Mają prywatny dom, który znajduje się 10 km na południowy zachód od miasta i co ważne – dom jest podpiwniczony. Przejazd 10 kilometrów z powodu korków zajął nam około sześć godzin. Do wieczora w tym domu zebrały się już cztery rodziny i zastanawialiśmy się, co dalej.
Następnego ranka wyruszyliśmy na zachód Ukrainy. Wyjechaliśmy o siódmej rano i w 15 godzin dotarliśmy do Kamieńca Podolskiego. Tam zatrzymaliśmy się u kolegi. Następnego dnia pojechaliśmy w rejon Iwano-Frankowsk, a następnie na Zakarpacie.
Gdy jeszcze byłem w Kijowie, słyszałem kilka eksplozji – bardzo daleko. Ale pierwszego dnia wieczorem, kiedy byliśmy już z przyjaciółmi pod stolicą, wybuchy słychać było też na północy. Najbardziej przerażający moment wydarzył się następnego dnia, kiedy pojechaliśmy na zachód Ukrainy. Nad naszym samochodem przeleciał rosyjski myśliwiec. Leciał bardzo nisko, tuż nad prywatnymi domami. Widziałem go przez przednią szybę samochodu, ale moja 14-letnia córka, która siedziała po prawej stronie, widziała go znacznie lepiej. Przez kilka następnych dni bała się wszystkiego ― nawet dźwięk kół na asfalcie denerwował ją, bo i on przypominał jej dźwięk nadlatującego myśliwca.
Te doświadczenia nie mogą być oczywiście porównywane z tym, czego doświadczyli i nadal doświadczają Ukraińcy na wschodzie, południu i północy naszego kraju. Zdajemy sobie sprawę, że nie widzieliśmy nawet małej części tego horroru, który rozegrał się w wielu ukraińskich miastach.
Teraz mieszkamy na Zakarpaciu. Odwiedzili nas przyjaciele, pomogli znaleźć mieszkanie. Mieszkamy blisko granicy z Węgrami, w pobliżu nie ma instalacji wojskowych, alarmy są rzadkie. Jeśli nagle coś się stanie, możemy bardzo szybko wysłać nasze rodziny za granicę, aby były bezpieczniejsze.
Wielu pracowników naszego zespołu, którzy mieszkali w Odessie i Czerkasach, przeniosło się. Komuś udało się dostać do Mołdawii, komuś innemu do Rumunii, a jeszcze innym do krajów Europy Zachodniej. Niektórzy przenieśli się na zachód Ukrainy, bo teraz jest tam trochę bezpieczniej.
Na szczęście wszyscy pracujemy online, mamy wirtualną telefonię do komunikacji z klientami. Dlatego do pracy potrzebujemy tylko Internetu i laptopów. Ja i reszta zespołu szybko wróciliśmy do zadań, gdy tylko wszyscy osiedlili się w nowych miejscach.
Co zmieniło się w pracy z powodu wojny?
Teraz moje obowiązki podzielone są na dwa obszary.
- Pierwszy to udział w organizacji informacyjnego oporu wobec rosyjskiej propagandy pod kierownictwem Ministerstwa Transformacji Cyfrowej i jego szefa Michaiła Fiodorowa. Wszystkie spółki Grupy Netpeak, w tym Ringostat, przyłączyły się do walki już w pierwszych dniach wojny, gdy tylko otrząsnęliśmy się z szoku.
- Innym kierunkiem jest reorientacja biznesu w czasie wojny, zarządzanie antykryzysowe.
Wiadomo, że podczas kryzysów przychody firm spadają znacznie szybciej niż koszty. Dlatego kluczowym zadaniem jest jak najszybsza redukcja kosztów.
Dla każdej firmy IT ludzie są kluczowym zasobem. Główne przesłanie, jakie przekazaliśmy naszemu zespołowi w pierwszych dniach to „pomyśl o bezpieczeństwie”. Dopiero później, po dwóch tygodniach od wybuchu wojny, zaczęliśmy zachęcać pracowników do aktywniejszego powrotu do bezpośredniej pracy.
Kolejnym obszarem pracy jest poszukiwanie nowych rynków. Przed wojną 75% przychodów firmy pochodziło od klientów z Ukrainy. Teraz bardzo szybko przeorientujemy się na nowe rynki europejskie. Jednym z naszych priorytetów jest rynek polski.
Jak biznes zarabia teraz na Ukrainie?
Obecnie główną trudnością każdego ukraińskiego biznesu jest utrzymanie klientów. Firmy produkujące lub sprzedające towary codziennego użytku znajdują się w mniej lub bardziej stabilnej sytuacji. Przecież nawet w czasie wojny ludzie nie przestają jeść ani używać mydła.
W stosunkowo dobrej sytuacji jest biznes, który współpracował z firmami zagranicznymi, ale nie był związany np. z „fizycznym” handlem (transport towarów jest obecnie trudny i niebezpieczny). Zdarza się, że rakiety spadają nawet na miasta z zachodniej Ukrainy, a handel morski jest sparaliżowany – działa tam flota okupacyjna, a akwen był ostatnio całkowicie zaminowany.
Firmy, które sprzedają drogie produkty i usługi (np. dobra luksusowe) mają teraz najmniejsze szanse na sprzedaż. Jest to zauważalne nawet na półkach sklepów. Nikt obecnie nie kupuje drogich serów, czy bombonierek. To samo dotyczy branży fitness, usług kosmetycznych, usług budowlanych i wnętrzarskich.
Jeśli mówimy o Ringostat, to z jednej strony sytuacja nie jest dla nas łatwa, ponieważ świadczymy usługi specjalnie dla firm. Z drugiej strony – żadna firma nie może istnieć bez komunikacji, ponieważ klienci często wolą dzwonić niż pisać. Dlatego nie można powiedzieć, że popyt na nasze usługi na Ukrainie całkowicie „zamarł” – na pewno jednak wyraźnie zmalał.
W związku z tym dostosowujemy się teraz do rynku europejskiego i wiele firm z branży IT robi to samo. My i nasi koledzy z innych firm jeździmy do USA, Bułgarii, Rumunii, Polski. Usługi ukraińskie nigdy nie były tak drogie jak europejskie czy amerykańskie. Dlatego jestem pewien, że produkty IT z Ukrainy zostaną docenione za granicą. Najważniejsze jest uwzględnienie różnic w mentalności i dotarcie do odpowiedniej grupy docelowej.
Jak biznes i zwykli Ukraińcy pomagają innym?
Wielu przedsiębiorców i innych obywateli zaczęło aktywnie pomagać wojsku oraz cywilnym mieszkańcom Ukrainy. Byliśmy i jesteśmy zaangażowani w obronę kraju na froncie informacyjnym. Jednym z produktów Ringostat jest telefonia internetowa, która umożliwia informowanie obywateli kraju agresora o rzeczywistym stanie rzeczy. Ponadto, bezpłatnie świadczymy usługi telefoniczne dla ukraińskich organizacji wolontariackich.
Moi bliscy i przyjaciele – ci, którzy nie weszli do Sił Zbrojnych ani do obrony terytorialnej – pomagają w odbiorze żywności i organizacji dostaw na froncie, a także w zakwaterowaniu osób uciekających przed wojną. Wielu zbiera pieniądze na kamizelki kuloodporne i drony. Szyją kamizelki rozładunkowe. Jednym słowem – przedsiębiorcy robią to samo, co większość Ukraińców.
Dlaczego tak ważne jest, aby Ukraińcy dalej pracowali?
- Wojna jest bardzo kosztowna, a nasza gospodarka poważnie ucierpiała. Musimy ją ratować, żeby Ukraina miała za co walczyć.
- IT to chyba jedyny działający kanał walutowy na Ukrainie i utrzymujący się sektor gospodarki. Dlatego sam fakt, że pracujemy, jest wkładem do zwycięstwa. Nawet jeśli pracownik ewakuował się za granicę, ważne jest, aby nie przerywać pracy dla ukraińskich firm i płacenia podatków na Ukrainie.
- Osoba, która pracuje i otrzymuje wynagrodzenie, może kupować towary i płacić za usługi. To wspiera gospodarkę i pomaga przetrwać innym profesjonalistom i firmom.
- Biznes z zachodniej Ukrainy, gdzie zagrożenie wciąż jest minimalne, może wesprzeć część kraju, w którym toczy się wojna. Nawet w Odessie, gdzie powstała nasza firma, jest stosunkowo spokojnie. Dlatego tutaj biznes próbuje funkcjonować na tyle normalnie, jak to tylko możliwe.
Wspieranie gospodarki, pomoc finansowa dla wojska i ochotników, wypłacanie pensji i wspieranie popytu na wypłacalność to ważne zadanie, na które wielokrotnie zwracał uwagę nasz premier. Teraz biznes jest tym samym frontem. Oczywiście, jest to nieporównywalnie bezpieczniejsze niż bezpośrednia walka, ale to też jest ważne. A jeśli nie umiesz walczyć i nie jesteś w szeregach Sił Zbrojnych, nadal możesz rozwijać gospodarkę naszego kraju – tam gdzie jesteś i z tym, co masz.
Alexander Ruban – dyrektor wykonawczy platformy informatycznej Ringostat
Źródło: https://bossblog.pl/