Aktualnosci

Wojna cenowa, najniższe ceny, zaniżanie cen i prosta droga do upadku firmy

O strategiach cenowych w różnych kontekstach pisałem już kilkukrotnie na blogu. Zająłem się podejściem do ustalania cen wysyłki na Allegro. Analizowałem magię cyfry „9”. A także omówiłem absolutnie kluczowe zagadnienie, które ochrzciłem mianem „ceny w głowie Klienta„. Wspominałem także wiele razy o ustalaniu cen, strategiach „premium”, czy niecenowych elementach wpływających na sprzedaż. Jednak nigdy nie poświęciłem całego artykułu jednemu zagadnieniu: zaniżaniu cen. Dziś zajmiemy się tym zjawiskiem. Zapraszam Cię do lektury. 🙂

Dlaczego walka cenowa jest złem?

Zaniżanie cen nikomu nie służy. Tracą na niej wszyscy. Spójrz:

-> Z punktu widzenia sprzedawcy:

Niska cena to z reguły niska marża. To z kolei wpływa na cały biznes właściciela. Musisz obsłużyć wielu Klientów / transakcji, by „wyjść na swoje”. Prosty przykład: lepiej obsłużyć 100 transakcji z marżą 10 zł na każdej, niż 1000 sprzedaży z marżą 1 zł. Niby w obydwu przypadkach zarobisz 1000 zł, jednak obsługa tych transakcji (czas, zasoby) to zupełnie inna bajka.
Walcząc ceną, dokładasz swój nieszczęsny wkład w psucie rynku. Zaniżanie cen do droga donikąd. Nie możesz wygrać tej wojny. Poza nielicznymi wyjątkami, gdzie ktoś na wojnie cenowej korzysta, większość walczących jest finalnie przegranymi (wrócimy do tego za chwilę).

-> Z punktu widzenia Klienta:

Wiele osób uważa, że niska cena to korzyść dla Klienta. W końcu oszczędza, wydaje mniej – więc gdzie jest problem? Problemów jest wiele, a oto niektóre z nich:

Oczywiście nie mówię tu o przepłacaniu za ten sam produkt. Jeśli masz do wyboru dwa produkty, które są identyczne, to jasne, że nie ma co płacić więcej „dla zasady”. Jednak często ta niska cena z czegoś wynika, nie bierze się znikąd. I rzadko dwa identyczne produkty różni duża różnica w cenie. Przykład: zasilacz do telefonu. Z wyglądu większość ładowarek jest podobna. A czasami są wręcz identyczne. Ale czy takie same? Często nie. Dlaczego? Bo wygląd zewnętrzny zasilacza to nie wszystko – liczą się „flaki”. Zatem ta sama z wyglądu ładowarka może mieć zupełnie inną jakość. Sam handluję elektroniką i wiem, że dobra ładowarka nie może kosztować kilka złotych. Po prostu nie może.

Szukasz jakiegoś produktu. Znajdujesz dwóch sprzedawców. Obydwaj mają ten sam produkt. Jeden ma go nieco taniej, a drugi – drożej. Ten tańszy ma byle jakie zdjęcia, jednozdaniowy opis, kiepskie opinie (lub ich brak), nie podaje telefonu kontaktowego, nie wystawia faktury, nie ma siedziby. A drugi sprzedawca – wręcz przeciwnie: wygląda idealnie pod każdym względem. U którego dokonasz zakupu? Pewnie odpowiesz: „Jeśli różnica w cenie nie będzie wielka, to kupię u tego budzącego zaufanie„. OK, większość z nas tak zrobi. Ale dlaczego? Przecież to ten sam produkt. Po co przepłacasz? Ano właśnie: kupujesz bezpieczeństwo. Nie pełną gwarancję bezpieczeństwa, ale większą szansę na zadowolenie z tego zakupu i pomoc w razie problemów. Skądś już zatem wiesz, że niska cena może zwiastować problemy. Doświadczenie?…

-> Traci też ogólnie cały rynek, społeczeństwo, Planeta – po prostu my wszyscy.

Dlaczego? Bo:

Powody zaniżonych cen i winowajcy

No dobrze, skoro zaniżanie cen i walka cenowa to takie zło, to dlaczego trwa w najlepsze? Co jest powodem tego zjawiska? Winni są zarówno kupujący, jak i sprzedający.

Dlaczego kupujący są winni? Bo:

Winni są sprzedający, bo:

Jak widzisz, niska cena to gangrena (cytując mojego serdecznego kolegę, Maćka Dutko), która toczy nasz konsumpcyjny świat.

Mechanizm pułapki zaniżania cen i walki cenowej

Postaram się dokonać pewnej analizy, symulacji, prognozy, opisu zjawiska walki cenowej. Oczywiście będzie mnóstwo uproszczeń, jednak chodzi mi o pokazanie schematu, a nie detali.

Będziemy mówili o e-handlu, czyli sprzedaży wysyłkowej przez Internet. Załóżmy, że mamy jakiś produkt. Nie ważne, co to konkretnie jest. Produkt ten dostępny jest w następujących przedziałach cenowych:

Oczywiście można by dodać grupę 4 w przedziale >100 zł i nazwać ją „najwyższa półka” albo „high-end”. Nie będziemy jednak tego robili – skupimy się na trzech grupach od 10 do 100 zł.

OK, mamy zatem produkt w dość dużej rozpiętości cenowej. Oczywiście trzy powyższe grupy cenowe to pewnego rodzaju sztuczny podział, zrobiony przeze mnie celowo na potrzeby tej analizy. Często jest tak, że nie ma jakiegoś wyraźnego podziału i dany produkt oferowany jest w przeróżnych cenach i jakości przez sprzedawców.

Początki rynku na dany produkt

Załóżmy, że nasz analizowany produkt sprzedaje się w ilości 100000 sztuk miesięcznie w Polsce. Zatem 100 % sprzedaży to 100 tysięcy sztuk.

Jak wiemy, Polacy lubią niskie ceny. Nie dziwi więc, że nasz analizowany produkt sprzedaje się w następujących ilościach:

Cały rynek jest wart około 2,3 mln złotych.

Na razie mamy niemal zerową konkurencję, a sprzedaż i rynek tego produktu dopiero raczkują. W sposób, powiedzmy, naturalny pojawili się pierwsi sprzedawcy należący do trzech omawianych grup cenowych. I tak oto:

1) W grupie 1 mamy tylko jednego sprzedawcę. Zbiera on zatem cały tort tej grupy, czyli 70 tysięcy sztuk (w skrócie: 70k). Powiedzmy, że zarabia na czysto 1 zł na sztuce, zatem ma 70k złotych. Obsługa tak dużej liczby zamówień wymaga od niego sporych nakładów. Do tego magazyn pęka w szwach. A Klienci są roszczeniowi. No ale kasa się zgadza, zatem jest dobrze.

2) W grupie 2 mamy także na razie jednego sprzedającego. Powiedzmy, że zarabia na czysto na sztuce 5 zł. Wychodzi 25k x 5 zł = 125 tys. złotych – czyli o wiele więcej do konkurenta z pierwszej grupy. Ten przedsiębiorca ma mniej transakcji do obsłużenia, mniej zwrotów i reklamacji, mniej wyjaśnień, maili i telefonów. Ma mniejszy magazyn i mniejszą ekipę. Klienci są w porządku, czasem na coś narzekają, ale generalnie są OK. Żeby skutecznie sprzedawać w tej grupie cenowej, sprzedawca musi mieć niezłą wiedzę z zakresu e-handlu i marketingu.

3) W trzeciej grupie ponownie jest tylko jeden sprzedawca. 5% rynku to 5k sztuk na miesiąc. Załóżmy, że na czysto zarabia 20 zł na sztuce, co daje 100 tys. złotych. Ten przedsiębiorca najpewniej ma własną markę produktową. Prowadzenie takiego biznesu jest wymagające, ale bardzo satysfakcjonujące. Klienci oczekują doskonałej jakości produktu, ale są mili, wyrozumiali, na poziomie.

Podsumujmy powyższe rozważania wstępne. Mamy początkujący rynek danego produktu. Co prawda liczba sprzedanych sztuk robi wrażenie, ale to masowy produkt i docelowo rynek znacznie wzrośnie. Ponieważ są to początki, dlatego pojawiło się dopiero trzech sprzedawców. Każdy z nich przyjął inną strategię sprzedaży: jeden ma najniższe ceny, drugi – średnia półka, a trzeci celuje w najbardziej wymagających Klientów.

Wyszczególnione trzy grupy (przedziały) cenowe, zajmując odpowiednio 70, 25 i 5% rynku, osiągają wartość sprzedaży na poziomie 1050, 875 i 375 tys. złotych. Największą wartość ma pierwsza grupa, co wynika bezpośrednio z jej dużego udziału (procentowego) w rynku. Druga grupa nieco odstaje od pierwszej, natomiast trzecia stanowi około 30% wartości pierwszej.

Jeśli zaś chodzi o zyski naszych przedsiębiorców w poszczególnych grupach, to zarabiają odpowiednio: 70, 125 i 100 tys. zł miesięcznie. Gołym okiem widać różnice w tych trzech strategiach. Choć pierwsza grupa jest największa procentowo i kwotowo, to zyski przedsiębiorcy w niej działającej są relatywnie najmniejsze. Ale coś za coś: prowadząc strategię niskich cen, przedsiębiorca ów nie musi robić doktoratu z biznesu internetowego. Kupuje tanio, sprzedaje tanio – i zarabia. Widzisz, zaczęcie „biznesu niskich cen” jest dość proste. Ale dalej zaczną się schody…

Rozwój rynku danego produktu

Z upływem czasu, dochodzą kolejni konkurenci. Rośnie także rynek, choć na potrzeby naszej analizy (by jej nie komplikować dodatkowo) załóżmy, że wartość rynku pozostała bez zmian.

Nie może dziwić, że najbardziej zagęszcza się konkurencja w pierwszej grupie, dużo mniej w drugiej i najmniej w trzeciej. Załóżmy, że rozkład procentowy nowych sprzedawców będzie takim sam, jak rozkład procentowy udziału w rynku poszczególnych grup. Czyli:

Co się teraz dzieje? Kto i jak sobie radzi? Ile zarabiają teraz nasi bohaterowie? Zacznijmy od końca.

Losy trzeciej grupy

Sprzedawcy w trzeciej grupie dzielą obecnie rynek między siebie. Ponieważ jest to strefa premium, ci dwaj sprzedawcy w ogóle nie rywalizują między sobą ceną. Stosują wyłącznie pozacenowe strategie marketingowe i sprzedażowe. Starają się poprawiać wszystko, łącznie z opakowaniem produktu, budową zaufania do własnej marki produktowej, szukają ambasadorów marki itd. Faktem jest, że mniej zarabiają: gdy był jeden sprzedawca, zgarniał cały tort w tej grupie. Teraz musi dzielić się z rywalem. Możemy założyć, że dzielą się po równo, czyli po 50 tys. zł zysku. To oczywiście połowa z tego, co było na początku, ale dalej dużo (przypomnę jednak, że w analizie nie biorę pod uwagę wzrostu rynku, tym samym zarobków w tej grupie i pozostałych). Jasne, że dojście każdego nowego sprzedawcy do tej grupy spowoduje, że każdy zarobi relatywnie mniej (zakładając, że każdy będzie radził sobie tak samo lub podobnie). Jednak bycie w trzeciej grupie jest pod wieloma względami bardzo wymagające i tylko mały procent przedsiębiorców aspiruje do tego elitarnego grona. Zatem ta grupa jest spokojna o swój byt. Jeśli jesteś dobry, poradzisz sobie w tej grupie.

Co tam słychać w drugiej grupie?

Rzućmy okiem, co się dzieje w drugiej grupie. Mamy teraz 4 sprzedawców. W tej grupie nie ma już aż tak równego podziału udziałów, jak w trzeciej. Powód? Strefa cenowa. Istnieje pewna zależność: im produkt jest droższy (w sensie znajduje się na wyższej półce cenowej), tym mniejsze znaczenie dla Klientów ma cena – a większe inne elementy, jak jakość, wygląd, prestiż. Gdy schodzimy z ceną coraz niżej, zaczyna się dziać coś niepokojącego: cena zaczyna mieć coraz większe znaczenie. Zobrazowałem tę zależność na poniższym wykresie.

Wróćmy do drugiej grupy i jej Klientów. Niestety, część z nich porównuje ceny. Powtórzę: część z nich, nie wszyscy. Większość kupujących w tej grupie cenowej szuka okazji do optymalnego zakupu: chcą mieć możliwie największą wartość za przystępną i akceptowalną cenę. To kluczowe tutaj: nie cena jest tutaj najważniejsza dla osiągnięcia sukcesu sprzedażowego, ale dopracowanie jak największej liczby elementów związanych ze sprzedażą: opisu produktu, zdjęć czy wzbudzenia zaufania. Podobnie jak w trzeciej grupie, tutaj także radzi sobie każdy ze sprzedawców, jednak pojawiają się między nimi znaczące różnice: jedni radzą sobie lepiej od drugich. Załóżmy, że:

1) Pierwszy zgarnia aż 40 % tortu, czyli 50 tys. zł. To tyle, po ile zarabiają obecnie dwaj sprzedawcy w grupie trzeciej. „Ten to ma szczęście.” – pomyślisz. Nic z tych rzeczy: on jest po prostu najlepszy. Robi wszystko tak, jak należy. I są tego efekty. Jest spokojny o swoją przyszłość. Nawet wtedy, gdy cały rynek zaleje ocean konkurencji, on sobie poradzi. Moja rada: postaraj się zostać właśnie tym sprzedawcą (sam działam także w tej grupie).

2) Drugi ma 30 % grupy, czyli 37,5k zł. Całkiem nieźle, nie może narzekać.

3) Trzeci ma 20 %, czyli 25k zysku. To też dobry wynik.

4) Czwarty osiąga 10%, czyli 12,5k. To trochę mało. Co prawda owe 10 % z 25 tys. to aż 2500 transakcji, ale zyski nie są satysfakcjonujące. Pamiętajmy, że każdy przedsiębiorca ma koszty stałe i zmienne. Koszty stałe to takie, które ponosi co miesiąc bez względu na obroty (oczywiście to spore uproszczenie, bo w rzeczywistości nie do końca tak jest: przecież np. większa sprzedaż oznacza konieczność wynajęcia większego magazynu). A koszty zmienne związane są z obrotami. Jasne jest, że konieczny jest pewien obrót i zyski ze sprzedaży, by po odjęciu kosztów stałych przedsiębiorca wyszedł na swoje. Ten nasz czwarty nieszczęśnik jakoś sobie radzi, ale jest niedaleko granicy rentowności. Musi coś poprawić, zmienić, udoskonalić, by przetrwać.

Podsumowując: druga grupa to bardzo przyjemne miejsce. Da się żyć. Jeśli będziesz się starał i nie będziesz w ogonie, to przeżyjesz. Musisz doskonalić się cały czas, bo konkurencji będzie przybywało.

Pierwsza grupa: ocean śmierci

Przejdźmy do pierwszej grupy, w której przybyło nam kilku graczy. Jest ich obecnie ośmiu. 

Zacznijmy od wykresu przedstawionego wyżej, gdyż jest on tutaj kluczowy. W grupie 1 kupujący bardzo zwracają uwagę na cenę. W sumie to za mało powiedziane: w tej grupie cena jest absolutnym liderem, jeśli chodzi o czynniki zakupowe. Efekt tego jest taki, jakiego można się spodziewać: najwięcej sprzedaje ten, kto oferuje produkt najtaniej. Rozkład procentowy udziałów sprzedażowych w tej grupie pomiędzy naszymi ośmioma sprzedawcami będzie się zmieniał, w zależności od tego, który z nich będzie najtańszy. Powiedzmy, że w pewnej chwili wygląda to następująco:

Dlaczego założyłem, że każdy ze sprzedawców w grupie 1 ma taki sam zysk z jednej sprzedaży? Ponieważ większość sprzedaży odbędzie się tutaj w wąskim przedziale cenowym, typu 10,00 zł (najtańszy sprzedawca), 10,10 zł, później 10,20 itd. A sprzedaż w pobliżu górnej granicy (20 zł) będzie niewielka procentowo. To oczywiście spore uproszczenie, ale usprawiedliwione na potrzeby tej analizy. 

Gdyby powyższy opis sytuacji utrzymywał się przez cały czas, to „pół biedy”. Lider grupy 1 żyłby na poziomie. Wicelider też by się cieszył. Pozostali gracze dorabiali by do życia na etacie i być może też byli szczęśliwi. 

Czy taki układ potrwa długo? Doświadczenie pokazuje, że nie. A dlaczego? Powtórzę raz jeszcze: bo najwięcej sprzedaje ten, kto oferuje produkt najtaniej. Jak będzie wyglądał rozkład procentowy, jeśli chodzi o wolumen sprzedaży ze względu na cenę produktu? W zasadzie opisałem to wyżej, przy analizie ośmiu sprzedawców. Pokazuje to poniższy wykres. Czyli lider sprzedaje najtaniej i jest to 70 % całej sprzedaży w grupie 1.

Dochodzimy teraz do sedna problemu. Skoro cena jest bogiem w grupie 1 i widzi to każdy z graczy, jasne jest, że każdy z nich próbuje w prosty sposób zwiększyć swoją sprzedaż (liczbę sprzedanych sztuk i transakcji). Jak? Tak, zgadłeś: przez obniżenie ceny. Zobaczmy, jak przebiega ten smutny proces:

Tak wygląda krótka historia pt. „do czego prowadzi zaniżanie cen i wojna cenowa”. Krótko: nie idź tą drogą. 

Podsumowanie

Mam nadzieję, że udało mi się w dość przejrzysty sposób przedstawić zjawisko zaniżania cen i wojny cenowej. Powtórzę: nikt na tym nie korzysta. 

Co możesz zrobić, by nie wpaść w tę pułapkę i nie stać się cenodajką? W skrócie:

-> Już na starcie zrób założenie / postanowienie, że nie będziesz sprzedawał produktów lub usług w strefie niskich i najniższych cen. Niech inny się w to bawią, nie Ty.

-> Postaw na średnią półkę cenową lub na produkty premium. 

Pamiętaj, że działając na najniższych cenach Twój biznes nie będzie elastyczny. Co zrobisz, gdy kurs dolara zmieni się o kilka procent na Twoją niekorzyść? Albo wzrośnie prowizja od sprzedaży na Allegro? Albo wydatki na marketing się zwiększą? Albo państwo znowu podniesie opłaty na ZUS? Albo wzrośnie płaca minimalna…? Przecież nie możesz nagle podnieść cen, bo wypadniesz z gry. A przebudowanie biznesu ze strategii niskich i najniższych cen na średnią półkę lub premium da się zrobić, ale nie trwa to przysłowiowe 5 minut. 

Polub i udostępnij ten wpis, jeśli uważasz go za wartościowy. Niech Twoi znajomi też mają szansę go przeczytać. Może przyczynisz się do ograniczenia zaniżania cen.

Źródło: https://ebiznesy.pl/