Obce siły chcą zabrać nasze pieniądze – tak można podsumować coraz częstsze argumenty przeciwników całkowitego zakazu gotówki, a więc i ucyfrowienia wszelkich rozliczeń finansowych. Z drugiej strony, każdy chyba ma świadomość, że pomijanie konta bankowego w rozliczeniach ułatwia ukrywanie dochodu.
Państwo (każde państwo) ma oczywisty interes w tym, aby obywatele dokonywali rozliczeń bezgotówkowych. Jeśli wszystkie transakcje są rejestrowane, wówczas można ustalić skąd ktoś ma pieniądze i czy płaci od nich wymagane prawem podatki.
Przeciwnicy likwidacji gotówki dokładają do tego kolejne cegiełki – mówią, że władza może też sprawdzać, na co wydajemy pieniądze a nawet blokować konta co krnąbrniejszych obywateli lub określić datę ważności wirtualnych środków, po których stracą one ważność.
Oczywiście wymyślić i przegłosować można wszystko, więc trudno z góry zapewnić, że nikt nigdy nie wpadnie na jakiś głupi pomysł. Póki co jednak, to straszenie skutkami zakazu gotówki ma dość wątłe podstawy.
Szansa na podatkowe równouprawnienie
Od kilkunastu lat (poza drobnymi wyjątkami, gdy po prostu nie mam innej możliwości), nie korzystam z gotówki. W sklepach płacę kartą, a od klientów przyjmuję płatności przelewem. Na co dzień nie odczuwam potrzeby, by korzystać z monet i banknotów – uważam, że jest po prostu niewygodne.
Poza tym, prowadząc firmę, która świadczy usługi na odległość, choćbym chciał, nie miałbym możliwości przyjmowania wpłat gotówkowych. Wszystkie moje przychody są więc rejestrowane w systemie bankowym i uczciwie płacę podatki od wszystkiego, co zarobię. Nie zdarzyło się dotychczas nic, co zaburzyłoby moją wiarę w banki. Nie to, żebym ufał im bezgranicznie, ale przynajmniej dopóki w Polsce nie ma wojny, zakładam, że konta bankowe są w miarę bezpieczne.
Tymczasem z różnych stron dochodzą krzyki osób zbulwersowanych rysującą się (na razie mgliście) opcją, że w przyszłości pieniądz papierowy mógłby zostać zupełnie zlikwidowany. Tzn. zakładają, że gdyby mieli żyć tak ja – czyli posługiwać się jedynie przelewami, blikami, kartami płatniczymi – uwłaczałoby to ich godności, ograniczało ich wolność i byłoby zagrożeniem dla ich bezpieczeństwa.
Trudno uniknąć wrażenia, że najgłośniej krzyczą ci, którzy mogliby najbardziej na takiej zmianie stracić. A trzeba przyznać, że nie jest to mała grupa. Znajdziemy w niej zarówno prawników, czy lekarzy, jak również korepetytorów, rozmaitych instalatorów, budowlańców, bazarowych sprzedawców…
Napiszę ostrożnie: mam pewne przypuszczenia, że przynajmniej niektórzy z nich nie zawsze zgłaszają wszystkie swoje dochody do opodatkowania. I to właśnie może mieć spory wpływ na skalę ich oburzenia. To oni zarabiają głównie w gotówce, a jak mówił już w 2019 roku prof. Kenneth Rogoff:
Pierwszym i głównym skutkiem ucyfrowienia pieniądza byłoby to, że wszyscy w równym stopniu zostaliby zobligowani do płacenia podatków według w miarę tych samych zasad.
Nie byłoby sytuacji takiej jak obecnie, że np. przedsiębiorcy, którzy działają w internecie, płacą podatki od całości swoich przychodów, a inni, którzy przyjmują gotówkę, płacą podatki od tej części przychodów, którą zechcą ujawnić (wykrycie rzeczywistych przychodów gotówkowych jest praktycznie niemożliwe).
Zdecydowanie więc byłby to system sprawiedliwszy podatkowo, w którym trudniej byłoby ukrywać dochody.
Grożą nam drugie Chiny? A może jeszcze gorzej – Kanada?
Skoro ten temat mamy już omówiony, odniosę się jeszcze do argumentów „Orwellowskich”. Jednym z takich działających na wyobraźnię przykładów jest przykład Chin, które punktują swoich obywateli i na tej podstawie rzekomo przyznają (bądź nie) dostęp do jakichś świadczeń, przywilejów czy innych korzyści. Pokazano to w filmie „Kredyt społeczny mojej żony” i prawdopodobnie do tego filmu odnosi się radca prawny, Maria Kobryń na TikToku.
Problem w tym, że film opublikowany na YouTube dość luźno traktuje fakty, co z kolei wyjaśnił Damian Chen – Polak mieszkający od lat w Chinach. Według jego informacji, aplikacja pokazana w filmie to nie system do oceny zachowania obywateli, ale scoring e-commerce, dotyczący wiarygodności płatniczej klientów robiących zakupy na platformach zakupowych.
A więc argument o totalnej inwigilacji odpada. Tak jak wspomniałem wyżej – kiedyś, w przyszłości, wszystko może się zdarzyć, ale na razie nie ma żadnych sensownych podstaw do obaw. Są plotki, są zmanipulowane informacje, ale przykład zastosowania blokady kont obywatelom znam tylko jeden – i dotyczy on kraju zdecydowanie demokratycznego.
Chodzi o kierowców, którzy uczestniczyli w Konwoju Wolności w lutym 2022 roku. Przez media przetoczyła się fama, jakoby rząd, chcąc ukarać osoby protestujące przeciwko restrykcjom oraz obowiązkowym szczepionkom, zablokował im konta bankowe.
Rzecz w tym, że to nie do końca prawda. Przede wszystkim zablokowane zostały środki z publicznej zbiórki dla protestujących, a pieniądze zwrócono darczyńcom. Powołano się wówczas na złamanie regulaminu zrzutki. Na tym jednak nie koniec, ponieważ pieniądze zebrane podczas drugiej zbiórki faktycznie zablokowano, ale stało się to na mocy decyzji sądu. I najważniejsze – zablokowano także dwa konta, na które przedstawiciele Konwoju Wolności zdążyli wypłacić ze zrzutki 1,4 mln.
Postępowanie kanadyjskiego rządu spotkało się z krytyką – zarówno w Kanadzie, jak i poza jej granicami. Warto jednak zauważyć, że nie była to standardowa sytuacja, a na jej podstawie nie da się wyciągnąć wniosku, jakoby konto każdej osoby, która nie zgadza się z polityką rządu, mogło zostać, ot tak, zablokowane.
Nie można być bezkrytycznym, ale…
Czy nie będzie takich prób w przyszłości? Władzy zdecydowanie warto patrzeć na ręce – to jednak pozostaje aktualne niezależnie od tego, czy korzystać będziemy z gotówki, czy z pieniędzy cyfrowych. Trzeba wypracować takie mechanizmy, które zapewnią obywatelom finansowe bezpieczeństwo.
Jeśli jednak dziś możemy korzystać z kont bankowych, płacić kartą, robić przelewy i nie musimy się tego obawiać, to dlaczego mielibyśmy zakładać, że nasze bezpieczeństwo finansowe diametralnie się zmieni po prawnym „wyłączeniu” gotówki?
O ile zarabiamy legalnie i legalnie rozliczamy się ze wszystkich zarobionych pieniędzy, we w miarę demokratycznym państwie powinniśmy czuć się bezpieczni. A gdy nasze państwo już do końca przestanie być demokratyczne, wtedy i tak nic nam nie pomoże.
Źródło: https://bossblog.pl/